czwartek, 24 listopada 2011

Hobbs' Angel of Death (Australia) - Hobbs' Angel of Death (1988)

Hobbs' Angel of Death
O tej płycie post prędzej czy później musiał się znaleźć. Zespół nieznany, zapomniany, jednak dla fanów starego thrashu debiut tego zespołu to klasyka taka jak debiut Anthrax czy druga płyta Xentrixa. Ciekawostką jest że zespół jest z Australii, która muzycznie kojarzy się tylko z AC/DC. Debiut Hobbsów to w głownej mierze dzieło charyzmatycznego lidera, wokalisty i gitarzysty, Petera Hobbsa. Na pierwszym wydaniu płyty znajduje się 8 utworów, na późniejszych wznowieniach są jeszcze dwa dodatkowe. Muzyka zawarta na tym krążku to oczywiście thrash, ale taki bardzo niestandardowy. Na ogół kawałki zaczynają się od szybkich riffów i wspomagającej "pompującej" całość sekcji rytmicznej. W środku utworów mamy majestatyczne zwolnienia i właśnie wtedy widać wyraźnie całą potęgę riffów (Kuba Rozprówacz - "Jack The Ripper", "Satan's Crusade"). Cała płyta jest urozmaicona, na pewno nie nudzi i nie jest jednostajna, co zdarzało się wielu thrashowym grupom. Mnóstwo zmian tempa, urozmaiceń, dodatków.Obok szybkich i agresywnych utworów mamy kilka nieco wolniejszych - np. Maria Antonina.  Kilka słów trzeba wspomnieć o wokalach Petera Hobbsa - w przeważającej większości są to opętańcze krzyki - coś na kształt soundtracku do Apokalipsy. Wystarczy posłuchać refrenu do "House of Death". Inspiracja Tomem Arayą wyczuwalna od razu. Z jedną różnicą - Hobbs nie kładzie nacisku na ilość słów wykrzyczanych w jak najkrótszym czasie, a bardziej na "wczuwanie" się w to, o czym śpiewa.Efekt znakomity.
Ta płyta to klasyka; niestety po jej wydaniu zespół nie zrobił żadnej kariery. W 95tym roku wydali jeszcze jedną płytę, ale czasy były już inne, a i muzyka na tej płycie nie była tak dobra jak na debiucie. Fakt faktem, ich debiutancka płyta ma niesamowity klimat. Polecam szczególnie utwory  - najlepszy na płycie "Satan's Crusad", "Jack the Ripper" i majestatyczny, najdłuższy "Marie Antoinette".



Hobbs' Angel of Death (Australia) - Hobbs' Angel of Death (1988)

środa, 9 listopada 2011

Arkayic Revolt (Can) - Undead Man Walking (2009) (EP)

Do tej pory na blogu był raczej starszy thrash. Dziś postanowiłem wrzucić EPkę młodziutkiego kanadyjskiego zespołu thrash metalowego. Arkayic Revolt to zespół z Windsor, Ontario.
Świetna muzyka i dobre, możanby rzec, klasyczne logo.
Dorobek wydawniczy mają bardzo skromny, jedna EPka i jeden duży album. EPkę "Undead Man Walking" poznałem pod koniec roku 2009go. Jest to pięć świetnych, thrashowych kawałków thrashu w starym stylu. Dodatkowo na płytce mamy dwa krótkie instrumentalne kawałki. Jest to bardzo dobry, motoryczny thrash. Riffy są szybkie i ciężkie. Nie ma ani trochę stękania do mikrofonu, wokalista posiada bardzo fajną barwę, i układa sobie fajne linie melodyczne. Śpiewa równo, chropowato, natomiast refreny są bardzo równe i melodyjne. Wtedy, pod koniec roku 2009go, bardzo liczyłem na ten zespół i jemu kibicowałem. Ale gdy poznałem cały album rok później, to niestety nie przypadł mi do gustu. Praktycznie w ogóle mi się nie spodobał. Stracili gdzieś po drodze tą "lotność", świeżość, coś co sprawiało że słuchanie debiutanckiej EPki sprawiało przyjemność. Tak czy siak, EPka ta jest przykładem tego, że młody thrash metalowy zespół inspirujący się klasycznymi zespołami (Metallica, Megadeth, Anthrax) potrafi nagrać coś oryginalnego i swojego. Polecam utwory "Overthrow" ze świetnym refrenem, oraz prawdziwe thrashowe dzieło, utwór ostatni, "Immortal Visions ". Naprawdę polecam.





Arkayic Revolt (Can) - Undead Man Walking (2009) (EP)


piątek, 4 listopada 2011

Abacinate (Hol) - Out of the System (1991) (Demo)

Rok 1991. Thrash metal w odwrocie, traci swoją popularność na rzecz wchodzących na główną scenę black, i zwłaszcza, death metalu. Po roku 1992 trudno znaleźć bardzo dobry, czysty i klasycznie zagrany thrash metalowy album. Większość zespołów zaczyna zmieniać swoją muzykę, próbując dotrzeć do czegoś swojego, jak np. Sepultura. Tym razem prezentuję demo holenderskiego Abacinate z 1991 roku "Out of the System".
Na tym demie Holendrzy grają bardzo szybki i agresywny thrash metal. Siedem utworów,żaden nie przekracza czterech minut, więc demo nie nuży monotonią. Grają bardzo dobre riffy ze starej szkoły (jak choćby Kreator), i na tym się koncentrują - solówek jest mało i jeśli już są to są krótkie i są tylko dodatkiem. Punktem wyjścia jest mocny, transowy gitarowy riff.  Warto posłuchać. Zespół nagrał tylko dwie demówki.Thrash dla fanów agresywnego łojenia w stylu Kreatora czy Slayera.






Abacinate (Hol) - Out of the System (1991) (Demo)

Infernäl Mäjesty (Can) - None Shall Defy (1987)

Po długiej przerwie wracam na bloga z albumem całkiem zapomnianego (a może bardziej - nieznanego?) zespołu. Infernäl Mäjesty z Kanady.

Thrash metal made in Kanada różni się trochę od tego granego w Kalifornii. Nie jest taki standardowy, miesza w sobie bardzo różne elementy, o czym jeszcze nie raz napiszę. Nazwa zespołu może sugerować jakiś black metalowy zespół z drugiej ligi. Nic bardziej mylnego. Infernäl Mäjesty to czysty thrash metal. Z black metalem zespół ten łączy tylko tematyka tekstów. Przedstawiam debiutancki album "None Shall Defy" wydany przez Roadracer Records w 1987 roku.
To, co wyróżnia ten album z masy bezpłciowych albumów thrash metalowych zespołów z lat 80tych to atmosfera. Atmosfera oparta na niepokojących dźwiękach. Gęsta, przytłaczająca, duszna. Nazwałbym to takim "muzycznym horrorem". Nie jest to bezmyślna thrashowa łupanka jakiej pełno było w latach 80tych, gdzie wiele zespołów chciało się ścigać na szybkość czy też agresję, zapominając o melodii czy też czymś co zostaje na dłużej. "None Shall Defy" to bardzo różnorodna płyta. 9 utworów, przeważają rozkręcające się, coraz szybsze tempa. Tu brawa należą się gitarzystom - riffy tną jak żylety (utwór tytułowy, Overload). Sekcja rytmiczna cały czas robi przestrzeń dla rozpędzonych gitar. Bardzo lubię taki thrash. Są też oczywiście solówki, szybkie, natchnione. Głos wokalisty Chrisa Baileya też jest natchniony - śpiewa, czasem po prostu krzycząc i świetnie to współgra z "opętańczą" muzyką.Wyśpiewuje on kolejne wersety coraz bardziej zaangażowanym głosem. Wystarczy posłuchać utworu tytułowego, rozkręca się tak że to coś pięknego. Musiał się dużo Toma Arayi nasłuchać. Myślę że debiut Infernäl Mäjesty był inspiracją dla niektórych grup black metalowych. Ta płyta to jedna z wielu pereł thrashowych lat 80tych.Zespół wydał jeszcze dwie płyty, ale przeszły one bez echa, kariery nie zrobili, ale tą płytą zapisali się na kartach historii muzyki metalowej. Jest to jeden z najlepszych krążków nagranych przez kanadyjskie zespoły.Polecam z czystym sercem fanom thrashu, zwłaszcza fanom starego Slayera czy Sepultury z okresu 1987-1991.

Infernäl Mäjesty (Can) - None Shall Defy (1987)