sobota, 12 stycznia 2013

Amboog-A-Lard (USA) - A New Hope (1993)

Welcome again !!! 
Dziś album baaardzo zapomnianego zespołu z Fort Lauderdale z Florydy, oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Nazywali się Amboog-A-Lard i wydali dwie demówki i jeden pełny album. Trzeba przyznać że nazwa bardzo oryginalna i intrygująca, ale sugeruje raczej death metalowe granie niż to co prezentują na albumie. 
W zespole na basie i na gitarze grał Jeordie White znany później jako Twiggy Ramirez, a gdzie gra obecnie to sobie możecie sami sprawdzić :) Ich album jest z 1993go roku, więc z okresu kiedy thrash metal był już bezpowrotnie w odwrocie a królował death i black metal, a główne zespoły thrashowe zaczęły bardzo eksperymentować i szukać nowych brzmień. Mamy 10 kompozycji (w tym intro). Amboog-A-Lard zaskakują nowością muzycznych rozwiązań i pomysłów. Jest to bardzo świeża muzyka, frapująca i wciągająca. Opiera się głównie na ciężkich, naprawdę masywnych i potężnych riffach, raczej w średnich tempach. Choć utworowi numer 2, "Beyond Insanity" (następującym po intrygującym i niepokojącym intro) nie brakuje thrashowej szybkości. Są długie i rozbudowane dlatego też w wielu recenzjach album ten jest klasyfikowany jako progresywny thrash metal. Thrash metal jest tu tylko punktem wyjściowym do stworzenia naprawdę oryginalnej muzyki. I jeśli już mowa o thrashu, to jest to bardziej zapatrzenie na ciężkie riffy i masywność niż szybkość i "nośność" thrashowych orkiestr. Skojarzenie biegną w techniczny thrash spod znaku "And justice...." i "Czarnej " Metalliki. Gitarzyście zahaczają momentami o death metal a cały album ma taki posmak (w końcu był nagrywany i miksowany na Florydzie :) - ale bez obaw, nie jest to album death metalowy, jest to ciężkie, ale jeszcze w granicach głęboko osadzonego thrash metalu. Prawie w każdym utworze mamy smaczki, jakieś ukryte małe ozdobniki które bardzo wzbogacają muzykę. A to w małej ilości klawisze (np."Art of Sin"), a to jakieś akustyczne fragmenty, a to jakiś fajnie wykrzyczany wers. Jest w co się wsłuchiwać. "Do or do not" to z kolei takie wyciszenie przed prawdziwą ucztą jaką jest utwór tytułowy który jest dla mnie ich opus magnum. Ostry, mocny riff, zmiana tempa, długa, natchniona solówka, w środku utworu uspokojenie. Zwróćcie uwagę na fragment utworu tytułowego zaczynający się od 03:07. Dla mnie to naprawdę zaskoczenie, oczywiście pozytywne. Potem jeszcze ta solówka...Solówek jest bardzo mało, bo raptem kilka, ale jak są to tylko brawa gitarzystom...Polecam tez ciężki ale bardzo dobry riff głowny z utworu "Disease"!!! Jak już pisałem, jest to głownie album riffowy. Nie będę mówił jakie utwory są najlepsze bo ten album to kolektyw, trzeba go całego posłuchać bo jest tego wart. jest nie jest dzieło dwóch czy trzech dobrych utworów jak to często bywa...
Słowo należą się także o wokaliście. Dan Fontana (gitara + wokal) dysponuję naprawdę mocnym głosem, świetnie się tego słucha, barwą i wykonaniem przypomina Chucka Billy'ego z okresu gdy ten lubił się bardzo ostro podrzeć.
Summa summarum, album bardzo dobry, z oryginalną muzyką która intryguje i zaskakuje. Nie jest to czysty thrash a i fragmentów czysto thrashowych jest tylko kilka, ale za to album jest naprawdę wart słuchania. Polecam fanom interesujących dźwięków, mocnych riffów i death/thrashowego łojenia, jak np. Cabal - Midian z 1990go roku. Do tego świetna okładka!!!

Album można bezpłatnie ściągnąć ze strony Jeordie White'a http://www.basetendencies.com/Media.html

Jeordie White